Jeszcze nie tak dawno mówiłam, że szyć ręcznie napewno nie będę a już szczególnie heksagonów :)) O ludzka naiwności, nie jesteśmy przecież w stanie przewidzieć wszystkiego co nas w życiu spotka i czego nam się może zachcieć... Tak mi się w codzienności poukładało, że nie miałam możliwości by zasiąść do maszyny i oddać się ulubionemu zajęciu :)) lecz czas na relaks jako taki miałam i oglądanie ulubionych kryminałów też, więc postanowiłam wykorzystać z tego co mam jeszcze te chwilę i podłubać coś ręcznie. Trochę trwało to zastanawianie zanim siegnęłam w końcu po heksagony jako najlepszy środek do osiagnięcia celu, czyli narzuty poprostu, bo tym lubię się parać jako hobby :))) W końcu reklamy są tak długie, że można w czasie ich trwania zrobić kolację i wziąść prysznic a co dopiero udłubać takie śliczne kwiatki (codziennie jeden - taki był zamiar ale.... wiadomo) No i siedząc z rodzinką w ogrodzie przy kawie, co jest obowiązkowe zdaniem ślubnego (i muszę mu przyznać rację ;) gdy świeci słoneczko, też sobie dłubię bardzo miło zresztą, bo moje rączki lubią być zajęte i pokochały miłością szczerą to igiełkowe dłubanie. Wyszykowałam pudełko, pocięłam kolorowe kwadraty, wycięłam z brystolu kilka kompletów heksagonów (to niebieskie z uśmięchniętym żółtym jabłuszkiem to igielnik -prezent od Reni :)
Szyje się to to bardzo szybko i sprawnie, więc przyjemność tym większa, bo i efekty pracy prędziutko widoczne, co bardzo motywujące jest i zachęcające do dalszego dłubania :)))
W sumie mam już wyszykowanych 18 kolorowych kwiateczków, co mnie niezmiernie cieszy za każdym razem gdy patrzę sobie na pudełko stojące na honorowym miejscu w salonie :)))